Jak skutecznie nie-czuć?

W psychoterapii wiele mówi się o emocjach - o ich odczuwaniu, rozpoznawaniu, wyrażaniu. O blokowaniu i odreagowaniu. A może czucie jest przereklamowane? Może wystarczy przestać czuć, a spokój spłynie na nas wypełniając poczuciem szczęścia i harmonii?

Strategie nie-czucia

Wielu klientów rozpoczynając psychoterapię marzy o pozbyciu się nieprzyjemnych emocji. Chcą nie czuć złości, przestać się bać, pozbyć się zalewającego smutku, zmniejszyć poziom wstydu w sytuacjach społecznych. To zrozumiałe. Odczuwanie niektórych emocji bywa nieprzyjemne, nic więc dziwnego, że nie-czucie wydaje się racjonalnym rozwiązaniem. 

Często wizytę u psychoterapeuty poprzedzają wielomiesięczne lub wieloletnie próby nie-czucia na własną rękę. Dostępnych strategii jest całe mnóstwo:

  • alkohol i inne używki

  • czas ekranowy

  • intensywny wysiłek fizyczny (jeśli jest nawykowym sposobem odreagowania zanim stan emocjonalny zostanie rozpoznany)

  • jedzenie (słodycze, napady objadania się)

  • pogrążanie się w fantazjach i marzeniach zamiast kontaktu z rzeczywistością

  • pracoholizm

  • regularne ignorowanie odczuć z ciała 

  • racjonalizacje, autokrytycyzm, autoblokowanie (“Nie powinnam się złościć, bo to nie doprowadzi do niczego dobrego”.; “Po co mam się bać, przecież to nie ma żadnego sensu.”; “Już dość tego smutku, w życiu trzeba się cieszyć.”; “Dlaczego się w ogóle przejmuję, przecież inni mają dużo gorzej.”)

  • zamiana jednych uczuć na inne (na przykład odczuwamy złość, podczas gdy w środku czujemy się bezradni; na zewnątrz przeżywamy lęk, a w środku kryje się złość).

Szczególnie nielubianymi uczuciami bywają bezradność i bezsilność, a także wstyd. Nie przepadamy też za stanami, w których postrzegamy siebie jako słabych lub potrzebujących.

Skąd się pojawia nie-czucie?

Mały człowiek, kiedy pojawia się na świecie, nie ma żadnych blokad w wyrażaniu emocji. Cały się z nich składa i wyraża je bez kontroli. Z czasem, bardzo stopniowo, uczy się uwzględniać innych wyrażając swoje uczucia na zewnątrz, pobierając te nauki od najbliższych mu osób. W tym procesie mogą jednak pojawić się przeszkody. Opiekunowie lub inne osoby w otoczeniu mogą nie potrafić adekwatnie zobaczyć i przyjąć części emocji dziecka. Matka, która obawia się własnej złości, nie będzie potrafiła zaakceptować dziecka w momentach gdy ono przeżywa złość. Z drugiej strony, może wycofywać się, gdy zobaczy złoszczące się dziecko, nie dając mu wtedy potrzebnej mu informacji o granicach. Ojciec, który jest wrażliwy na odczuwanie własnego wstydu będzie interpretował zachowania dziecka jako “pozbawione szacunku” i intensywnie je tłumił. W efekcie może nieświadomie wzbudzać poczucie wstydu u dziecka i sprzyjać tworzeniu się jego nadwrażliwości na tym punkcie. Rodzic, który ma trudność w przeżywaniu smutku i straty będzie starał się uchronić dziecko przed jej przeżywaniem odwracając uwagę od smutku i bólu dziecka lub ucinając je. W efekcie dziecko nie nauczy się w bezpiecznym warunkach, że straty są nieodłącznym, choć nieprzyjemnym elementem życia, a także że po jakimś czasie mijają.

Przykłady można by mnożyć. Ich sednem jest jednak to, że osoba nie może w bezpiecznych warunkach nauczyć się poprzez doświadczenie obsługiwać swoje własne stany emocjonalne. W konsekwencji, gdy te nieuchronnie przyjdą, próbuje zrobić z nimi coś innego niż… czucie.

Skutki nie-czucia

Strategie nie-czucia zwykle działają - krótkotrwale. Prędzej czy później odczujemy ich skutki, ponieważ nie wiedząc co nas boli, nie możemy zająć się sednem tego, czego potrzebujemy. To trochę tak jakby czując głód wciąż karmić się tabletkami zmniejszającymi łaknienie. Łaknienie na chwilę ustanie, jednak głód pozostaje niezaspokojony.

W psychoterapii ten proces może zostać zatrzymany. W bezpiecznych warunkach możemy zobaczyć z jaką częścią siebie nie chcemy się spotkać, w jaki sposób to robimy. A także czego ta część nas potrzebuje, by poczuć ukojenie.